Tylko, że te smaczki nie pełnią żadnej roli w fabule i są tylko dla samego bycia.

Dzisiaj praktycznie każdy film będący jakąś serią odhacza kolejne easter eggi, ewentualnie bawi się w odniesienia do innych filmów/komiksów/książek/gier. I gdy oglądało się to po raz pierwszy w takich filmach jak Kto wrobił Królika Rogera, Kosmiczny mecz albo gdy na ekranie spotykały się dwie załogi ze Star Treków to robiło nieziemskie wrażenie. Teraz raczej oczekujemy, by te smaczki miały jednak odnośnik w fabule.

A we Flashu poza bardzo dobrze nakręconym momentem zwiedzania posiadłości Wayne'a i Bat-jaskini z filmów Burtona, to easter eggi nie pełnią żadnej roli. Mało tego. W scenariuszu widać, że po prostu chamsko chcą tylko odfajkować kolejny fanserwis.

A już do najbardziej absurdalnej sytuacji dochodzi na początku filmu, gdy pojawia się Wonder Woman. Laska zalicza już drugie w tym roku - po Shazamie - identyczne cameo na zasadzie deus ex machiny ratując bohaterów z beznadziejnej sytuacji.